poniedziałek, 25 listopada 2013

They - in my winter wonderland too...


Ja - już dawno temu miałam ochotę zrobić sesję zdjęciową ślubnej pary, ale nie taka zwykła, tylko z moją własną stylizacją. Oni - marzyli o zimowym plenerze. I choć są 3 lata po ślubie, to zdjęć plenerowych nie mieli. Bo w grudniu, gdy tyle się w ich życiu działo, nie zdążyli ich zrobić...

Umówiliśmy się więc, że jak tylko spadnie śnieg, to zrobimy zdjęcia. Musieliśmy zaczekać do soboty, pech chciał, że w sobotę śnieg zaczął topnieć... wieczorem za to padał jak oszalały! Sesja odbyła się więc w niedzielę. Choć nie wiem czy to dobry pomysł, bo było +1'C, śnieżyca za śnieżycą... a w takich warunkach zdjęć się robić nie da :/ Padał bardzo mokry śnieg, który przemoczył nam ubrania, ale coś z tej sesji dało się wyciągnąć...


Wymyśliłam sobie, że zawieszę na drzewie wieniec wiklinowy z kryształkami. Na jednym ze spacerów z Anielką, znalazłam ugiętą gałąź (patrz wyżej) i już wiedziałam, że w tym miejscu zrobimy zdjęcia...


Ale tak patrząc na te zdjęcie powyżej, to jednak nie do końca jestem zadowolona z tła... za bardzo zlewa się z dekoracjami na stole... (i nadchodziła śnieżyca jak widać ;/ ) Ale może macie jeszcze jakieś uwagi? z chęcią się dowiem :)



Jak widać stół wykorzystałam do niecnych celów :> Może tego nie widać dobrze, bo biedak jest cały mokry (przez co nabrał kolorów), ale przeszedł ostre (ręczne) szlifowanie. I jest śliczny! :> ale myślę tu jeszcze o lekkim pobieleniu go...


Ale co tam stół w tej chwili, moja piękna, młoda - stara para :)))





Miałam w głowie jeszcze kilka kadrów, ale musieliśmy uciekać... Może następnym razem? :)
Aniu i Przemku - dziękuję :*

Pozdrawiam ciepło,
Dagmara :)

środa, 20 listopada 2013

My winter wonderland


Czy ja pisałam, że mieliśmy ostatnio 12'C na plusie? no to już nie mamy ;)
Przyszła zima :) wczoraj zaczął padać śnieg, nocka na minusie i dzisiejszy dzień też :) Zabraliśmy więc manatki i pojechaliśmy na zimową sesję :)

















Czyż zima nie jest wspaniała? :)

Pozdrawiam,
Dagmara :)

poniedziałek, 18 listopada 2013

Faza na kulki :>


Dopadła i mnie :)
Ostatnio na blogach skandynawskich, często widywałam te kulki - dekoracje na imprezy, pewnie niejednemu znane z dzieciństwa. Pamiętam, że mieliśmy taką rozkładaną choinkę ;) A że zamieszkuję skandynawię, to siłą rzeczy mój blog też jest skandynawski ;) i u mnie musiały się one też znaleźć ;) No i nie wiem od kogo to się zaczęło teraz i po co? :P ale jak to mój psor na studiach mawiał, że mamy projektować tak, by coś miało wygląd taki, że każdy chciałby to mieć, choćby mu to w ogóle nie było potrzebne ;) I te kule coś w sobie mają, coś co przyciąga wzrok jak magnes, takie proste i jakie ładne :>


Papierowe kulki może zawisną w salonie, może u Anielki w pokoiku, zobaczymy jeszcze :)


Ale to co na pewno zawisło w Anielki czterech kątach - to ostatnio zrobiona girlanda, kulkowa - jakżeby inaczej ;)


Oczywiście kolorystycznie wszystko musi być dopasowane :)


A wszystko za sprawą Agnieszki, która podała kurs - klik na nie :) Dziękuję Ci kochana jeszcze raz :* bo stworzenie takiej kulki, za pomocą szydełka, dalej byłoby dla mnie wielką tajemnicą :> a stworzenie takiej girlandy już dawno temu mi się marzyło :)


A u nas wcale nie jest już biało, nawet kilka dni temu było 12'C na plusie!

Pozdrawiam zakulkowana ;)
Dagmara

niedziela, 10 listopada 2013

Buciki dla maleńkiej Liwii


I znowu szydełko na salonach :) Jeszcze niedawno, zrobienie bucików za pomocą szydełka, wydawało mi się magią jakąś :> tajną wiedzą daną nielicznym - hehe ;) Dlatego też pierwsze buciki zamawiałam dla mej córci, drugie zrobiła Babcia (o te - klik) i przyszedł czas, że Anielka zrobiła się za duża na takie buciki, głównie dlatego, że są zbyt śliskie od spodu i groziłoby to częstymi upadkami... Więc sprawdzają się one idealnie dla niemowlaków :) a że w naszej rodzinie miesiąc temu, na świat przyszła malutka Liwia - zmobilizowałam się - by w końcu poznać tajniki wiedzy tajemnej :> i się wzięłam za robótkę...


Ale to takie proste nie było, bo wszelakie kursy w necie są na buciki różnej maści, ale nie koniecznie mi się one podobają... (jak zwykle wybredna ja :P ) Ale żeby samemu dojść do tego co i jak? gdzie się dodaje oczek, a gdzie odejmuje? to jeszcze dla mnie zbyt skomplikowane :/ albo zbyt niecierpliwa jestem - by pruć i robić na nowo... i tak co się naprułam... ;) Dobrze, że moja Mama była u nas w odwiedzinach :) Bo dosłownie stała nade mną i mówiła mi kiedy dodać i kiedy odjąć, by wyszły mi właśnie takie - jakie widziałam w necie (więc Mama wymyśliła własny wzór, ja notowałam), może nie jest doskonały - ale mi się podobają :) Koniecznie zapinane na dwa drewniane guziki :)


Mam nadzieję, że się spodobają rodzicom i że będą pasowały na stópki Liwii :)


Przy okazji - jeszcze pokażę jak "obrobiłam" zwykłą białą podusię i kołderkę do wiklinowego wózeczka - dla misiów Anielki. Było to już dawno temu, ale nie pokazywałam na blogu:


U nas dzisiaj spadł pierwszy śnieg! w okolicach w zasadzie to on już był wcześniej, no ale nie w mojej miejscowości. Na razie jest go mało i pewnie jeszcze stopnieje, i tak w tym roku Pani Zima ma spore opóźnienie, coś się ociągała ;)

Pozdrawiam ciepło,
Dagmara :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...