sobota, 19 lutego 2011

Walizkowa miłość


Walizki zbieram już od jakiegoś czasu. Stare, odrapane, każda z jakąś historią - mi nie znaną. Wnoszą do wnętrza odrobinę przeszłości, choć u mnie wiele się takich rzeczy znajduje. Pewna nasza znajoma, podczas odwiedzin 'naszego' mieszkanka stwierdziła, że bałaby się przynosić do domu stare rzeczy, bo one mają duszę... i nie wiadomo do kogo należały... Czasem się nad tym zastanawiam, ale przynoszę te rzeczy do domu i... dobrze im chyba u mnie ;) Dostają w końcu drugie życie.


Walizek posiadam sztuk 7 :) W każdej coś trzymam, a to przydasie do robienia kartek, a to tkaniny... Walizki otrzymały naklejki "hotelowe" Tima Holtz'a, dla nadania charakteru światowców ;) Myślałam o tym aby położyć je jedna na drugą, gdzieś przy ścianie - bo i takie inspiracje w sieci znalazłam, fajnie wyglądały - ale drażniłoby mnie ciągłe zdejmowanie, aby dostać się do którejś z nich. Dlatego wymyśliliśmy sobie regał na nie:


Dojście do każdej z nich jest :) i myślę, że fajnie to wygląda (może półka z czasem przejdzie metamorfozę typu bielenie i np jakieś cyferki po bokach?).

Pozdrawiam,
Dagmara :)

poniedziałek, 14 lutego 2011

Lubicie bajki?


Bajka dla wszystkich, którzy dziś obchodzą Dzień Zakochanych jak i dla tych, którzy upierają się przy tym, że obchodzą go co dzień ;)

Bajka o Miłości i Szaleństwie

Powiadają, że pewnego razu spotkały się na Ziemi wszystkie uczucia i cechy ludzkich istot.
I tak: Gdy Znudzenie ostentacyjnie ziewnęło po raz trzeci, Szaleństwo, jak zwykle obłędnie dzikie, zaproponowało: - Pobawmy się w chowanego!
Intryga, niezmiernie zaintrygowana, uniosła tylko lekko brwi, a Ciekawość, nie mogąc się powstrzymać, spytała z typowym dla siebie zainteresowaniem:
- W chowanego? A co to takiego?
- To zabawa - wyjaśniło żywo Szaleństwo - polegająca na tym, iż ja zakryję sobie oczy i powoli zacznę liczyć do miliona.

W międzyczasie wy wszyscy dobrze się schowacie, a gdy skończę liczyć, moim zadaniem będzie was odnaleźć.
Pierwsze z was, na którego kryjówkę trafię, zajmie moje miejsce w następnej kolejce.

Podekscytowany Entuzjazm zaczął tańczyć w towarzystwie Euforii, Radość podskakiwała tak wesoło, iż udało się jej przekonać do gry Wątpliwość, a nawet Apatię, której nigdy niczym nie dało się zainteresować.
Jednakże nie wszyscy chcieli się przyłączyć.
Prawda wolała się nie chować, w końcu i tak zawsze ją odkrywano.
Duma stwierdziła, że zabawa jest głupia, ale tak naprawdę w głębi duszy gryzło ją, iż pomysł wyszedł od kogo innego.
Tchórzostwo z kolei nie chciało ryzykować.

- Raz, dwa, trzy - zaczęło liczyć Szaleństwo.
Najszybciej schowało się Lenistwo, osuwając się za pierwszy lepszy napotkany kamień.
Wiara pofrunęła do nieba, a Zazdrość ukryła się w cieniu Triumfu, który z kolei wspiął się o własnych siłach hen!
Na sam szczyt najwyższego drzewa.
Wspaniałomyślność długo nie mogła znaleźć dla siebie odpowiedniego miejsca,
gdyż wszystkie kryjówki wydawały się jej idealne dla przyjaciół: krystalicznie czyste jezioro było wymarzonym miejscem dla Piękności, dziupla - w sam raz dla Nieśmiałości, motyle skrzydła stworzono dla Zmysłowości, powiew wiatru okazał się natomiast najlepszy dla Wolności.
W końcu Wspaniałomyślność schowała się za promyczkiem słońca.
Z kolei Egoizm znalazł sobie, jak sądził, wspaniałe miejsce: wygodne i przewiewne, a co najważniejsze - przeznaczone tylko, tylko dla niego.
Kłamstwo schowało się na dnie oceanów, a może skłamało i tak naprawdę ukryło się za tęczą? Pasja i Pożądanie w porywie gorących uczuć, wskoczyli w sam środek wulkanu.
Niestety wyleciało mi z pamięci, gdzie skryło się Zapomnienie, lecz to przecież mało ważne.
Gdy Szaleństwo liczyło dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć tysięcy dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć
Miłość jeszcze nie zdołała znaleźć sobie odpowiedniego miejsca.
W ostatniej chwili odkryła jednak zagajnik dzikich róż i schowała się wśród ich krzaczków.
- Milion - krzyknęło na końcu Szaleństwo
i dziarsko zabrało się do szukania.
Od razu, rzecz jasna, odnalazło schowane parę kroków dalej Lenistwo.
Chwilę potem usłyszało Wiarę rozmawiającą w niebie z Panem Bogiem.
W ryku wulkanów wyczuło natomiast obecność Pasji i Pożądania.
Następnie, przez przypadek, odnalazło Zazdrość, co szybko doprowadziło je do kryjówki Triumfu.
Egoizmu nie trzeba było wcale szukać, gdyż jak z procy wyleciał ze swej kryjówki, kiedy okazało się, iż wpakował się w sam środek gniazda dzikich os.
Trochę zmęczone szukaniem Szaleństwo przysiadło na chwilę nad stawem i w ten sposób znalazło Piękność.
Jeszcze łatwiejsze okazało się odnalezienie Wątpliwości, która, niestety, nie potrafiła się zdecydować, z której strony płotu najlepiej się ukryć.
W ten sposób wszyscy zostali znalezieni: Talent wśród świeżych ziół, Smutek - w przepastnej jaskini, a Zapomnienie... cóż, już dawno zapomniało, iż bawi się w chowanego.
Do znalezienia pozostała tylko Miłość.
Szaleństwo zaglądało za każde drzewko, sprawdzało w każdym strumyczku, a nawet na szczytach gór i już, już miało się poddać, gdy odkryło niewielki różany zagajnik.
Patykiem zaczęło odgarniać gałązki...
Wtem wszyscy usłyszeli przeraźliwy okrzyk bólu.
Stało się prawdziwe nieszczęście!
Różane kolce zraniły Miłość w oczy.
Szaleństwu zrobiło się niezmiernie przykro, zaczęło prosić, błagać o przebaczenie, aż w końcu poprzysięgło zostać przewodnikiem ślepej z jego winy przyjaciółki.
I to właśnie od tamtej pory, od czasu, gdy po raz pierwszy bawiono się na Ziemi w chowanego, Miłość jest ślepa i zawsze towarzyszy jej Szaleństwo.

M.Podleśny

Jedna z moich ulubionych bajek, którą lubię dawać w prezencie Młodej Parze, wydrukowaną na papierze czerpanym, zrulowanym, obwiązanym tasiemką i z napisem: "Bajka na dobranoc" :)

Pozdrawiam,
Dagmara :)

sobota, 5 lutego 2011

Wahadło z mosiądzu odlane...


Biedne słania się i opada z sił
Z jego objęć wyrwany
Byłbyś bardziej beztroski
Jest czymś niezrozumiałaym
Mechanizmu ciągły pośpiech...

(Edyta Bartosiewicz - Zegar)


Mój zegar nie jest bezduszny... To pamiątka rodzinna. Tika już sobie kilka dni na ścianie. (Mamo - sprawuje się na medal :)
U Babci w pokoju wisiał zegar, ale nie ten. Bardzo podobny. Pytałam Babcię czy mogę go sobie zabrać? Odpowiedziała mi, że jak chcę, to mogę w każdej chwili. Mówiła mi, że jak była kiedyś w sanatorium to spotkała pewnego pana, który tymi zegarami się fascynował, zbierał je i spytał czy nie zechciałby go oddać? Na szczęście nie. Nie chciałam go wtedy zabierać, bo pewnie poszedł by leżakować gdzieś do piwnicy, bo nie miałam go gdzie powiesić. Teraz gdy Babci już nie ma, chciałam go zabrać do Norwegii, ale tak się złożyło, że rodzina z którą Babcia mieszkała, chce aby zegar pozostał na swoim miejscu, bo się z nią kojarzy. Smutno mi się zrobiło, ale skoro zegar ma dla nich znaczenie jak i dla mnie - tam  pozostał. Na szczęście dostałam podobny od mojej chrzestnej (córki Babci). Zegar Ciocia kiedyś zabrała z domu, także pamiątka rodzinna jest :) Niestety nie chodził, na naprawę trzeba było czekać miesiąc i niestety trochę kosztowała.

Ale za to teraz mamy w naszym pokoiku "babciny nastrój" :) Wam też tykanie zegara kojarzy się z Babcią/Dziadkiem? Zegar wybija godziny. Pierwsza nocka nieprzespana ;) D. marudził, że się nie wyspał a tu o 7.00 trzeba wstawać, eee tam, przyzwyczaimy się ;)


Zegar jest piękny :) Nie wiem ile ma lat - pewnie po jakichś numerach można do tego dojść, ale nie patrzyłam jeszcze. Wiem tylko, że pochodzi z zakładu Gustava Beckera, który produkował jedne z najlepszych zegarów na świecie, sygnowane znakiem kotwicy zwieńczonej koroną oraz inicjałami "GB" po jej bokach (patrz - pierwsze zdjęcie), więcej informacji na jego temat tutaj.

Może posiadacie takie zegary w swoich domach?

Pozdrawiam swoich Czytelników
Dagmara :)

środa, 2 lutego 2011

Drugie życie starego zagłówka ;)


Witam po raz pierwszy w lutym tego roku :)
I znowu wieszak Drogie Panie :) Już dawno miałam się za ten pomysł wziąć, ale "ciężko" było dwie śrubki przykręcić :P Jednym zdaniem - jakoś mi nie po drodze było. Sam wieszak nabywany na klamociach dostałam gratisowo (czasem jak robimy większe zakupy, pani w sklepie odejmuje nam końcówkę i wychodzi na to, że gratis dostaję jakąś ładną serwetkę, słoiczek ;).


Zastanawiałam się jak spożytkować mój rabunkowy zagłówek i po jakimś czasie zaświtał mi taki pomysł :) znów - konstrukcja przenośna, bez uszczerbku zdrowia ścian (zaznaczam, że mieszkanie wynajmujemy, dziury w ścianach robimy, ale staramy się ograniczać :P ). W moim polskim pokoju wszelkie koraliki wisiały mi nad łóżkiem na tych wieszakach - klik. A tu, plątały mi się w woreczku - do czasu. Wieszak, który zamontowałam do zagłówka jest troszkę za krótki i mam zamiar go zamienić na ten jeden z Polski (jak go kiedyś dowiozę ;). Bo wisiorków, koralików trochę mam - gadżety kobiety rzecz jasna :)


Jako osoba "wrażliwa inaczej" muszę tu zaznaczyć - PODOBA mi się zagłówek taki jaki jest - obdrapany :) i "brudny" (bo brudny nie jest, szorowałam go mleczkiem).


Pozdrawiam serdecznie, życząc udanego lutego!
Dagmara :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...